Spakował swoje rzeczy do walizek i postawił je przy drzwiach. Ostatni raz spojrzał na smutną dziewczynę, pocałował ją w czoło i mocno przytulił do siebie.
- Damy radę - szepnął całując ją w szyję i przy okazji po raz ostatni zaciągnął się jej cudownym zapachem skóry. Jego wyjazd do stanów wypadł w najgorszym możliwym momencie. Zupełnie niespodziewanie. Mieli spędzić ze sobą jeszcze cały tydzień, nie zdążyli się sobą nacieszyć, choć im zawsze będzie mało. No ale cóż. Producent dzwonił kilka razy dziennie, Tom w końcu uległ. Zgodził się, nie miał do końca wyjścia, to była wspólna decyzja zespołu. Ich ostatnia trasa. Koniec. Może potem powrót na scenę. Ale na razie starał się o tym nie myśleć.
***
Kim siedziała pod kocem, przy zapalonym kominku z kubkiem ciepłej herbaty w ręku. Nigdy, aż tak nie przeżywała żadnej rozłąki z Tomem, sama nie wiedziała dlaczego tak się dzieje, że odkąd wyjechał bez niego kompletnie nic nie ma sensu, przecież on nadal jest tylko dodatkiem? A może już nie tylko nim? Może już stał się częścią jej życia lub co gorsze całym światem?
Prawda jest taka, że nieobecność Toma to teraz jej najmniejszy problem. Właśnie dostała zawiadomienie z sądu, że kilka dni temu wpłynęła apelacja do sprawy o odebranie praw rodzicielskich Maxowi.
- Jak on sobie to wyobraża?- zdziwiła się Ronnie, bawiąc się z małym Timo gdy tylko usłyszała od Kim o poczynaniach Maxa- przez tyle czasu nic nie mówił i teraz nagle się obudził. Dzień przed końcem czasu na składanie wniosków i apelacji. Czego on właściwie chce?- spytała siadając obok przyjaciółki
- Chce się widywać z synem- odparła opierając głowę o jej ramię
- Wiedziałam, że tak łatwo nie odpuszczą. Szczególnie po ostatniej wizycie jego matki- powiedziała nie kryjąc zdenerwowania- mówiłaś Tomowi?- spytała, lecz w odpowiedzi usłyszała tylko głuchą ciszę.
To mogło oznaczać tylko jedno. Nie powiedziała mu. Dlaczego? Wiedziała, że jest zajęty. Poza tym na odległość i tak by jej nie pomógł, a zapewne wściekłby się tylko niepotrzebnie i prawił kazania. Postanowiła, że mu powie, ale przy okazji, jeszcze nie miała pomysłu jak mu to delikatnie oznajmić tak aby się nie zdenerwował i nie było zbędnej awantury. Ostatnio zupełnie błahe rzeczy wyprowadzały go z równowagi.
***
Zeszła na dół. W oddali słyszała gaworzenie synka i rozmowę Ronn przez telefon. Choć nie wiedziała z kim i o czym rozmawiała miała jakieś dziwne przeczucie, że to Tom. Cicho podeszła do drzwi od łazienki, w której zamknęła się jej przyjaciółka. Kiedy padło stwierdzenie "a jak ty jej chcesz pomóc skoro jesteś na drugim końcu świata" była już pewna, że Ronnie nie dała za wygraną i od razu do niego zadzwoniła. Była wściekła. Wróciła do swojej sypialni i trzasnęła drzwiami z całe siły. Opadła na łóżko i z niemocy zaczęła płakać. Bezsilność ją dobijała. Po cichu, w głębi serca naprawdę myślała, że Max zostawi ją i jej synka w spokoju.
Po chwili do jej pokoju wleciała zdezorientowana Ronnie, z słuchawką przy uchu. Popatrzyła wymownie na przyjaciółkę- Kim ja przepraszam. Musiałam!- krzyczała za nią, gdy dziewczyna właśnie brała synka na ręce i udała się do drzwi , w odpowiedzi Ronnie dostała tylko chłodne spojrzenie i wymowną ciszę. Uderzyła pięścią w ścianę- zadzwoń do niej, Tom...- powiedziała cicho, po czym rozłączyła się. Usiadła w salonie na kanapie i schowała twarz w dłonie. Wiedziała, że Kim się zdenerwuje. Ale nie mogła pozwolić na to aby oszukiwała Toma w tak ważnych dla nich sprawach. Po chwili dostała sms'a od przyjaciółki "ile razy cię prosiłam żebyś się nie wpierdalała w moje sprawy?". Rozwścieczyło ją to jeszcze bardziej, miała wyrzuty sumienia. Zawsze taka była. Chciała tylko żeby było dobrze...
Kim zupełnie nie wiedziała co ma teraz ze sobą zrobić. Była wściekła na przyjaciółkę, a jednocześnie w pewnym stopniu jej wdzięczna. Sama wahałaby się czy powiedzieć o tym Tomowi.
Z początku chciała jechać do ojca, lecz przypomniała sobie, że wyjechał do Monachium na jakie sympozjum, a Lea jest na wymianie w Madrycie.
Miała ochotę na dużą kawę z lodami. Zapięła synka w foteliku i ruszyła do centrum handlowego nieopodal jej domu. Po kilkunastu minutach zaparkowała auto i weszła przez szklane drzwi do galerii. Zdjęła synkowi kurtkę i udała się do kawiarni. Posadziła Timo w krzesełku dla dzieci, a sama poszła złożyć zamówienie.
- Duża kawa, lody miętowe i rurka z kremem- powiedziała patrząc na wiszące nad kasjerką menu
- Dobrze. Razem będzie 14,50- blondynka uśmiechnęła się w stronę Kim- gdy zamówienie będzie gotowe przyniosę je do stolika
Z początku chciała jechać do ojca, lecz przypomniała sobie, że wyjechał do Monachium na jakie sympozjum, a Lea jest na wymianie w Madrycie.
Miała ochotę na dużą kawę z lodami. Zapięła synka w foteliku i ruszyła do centrum handlowego nieopodal jej domu. Po kilkunastu minutach zaparkowała auto i weszła przez szklane drzwi do galerii. Zdjęła synkowi kurtkę i udała się do kawiarni. Posadziła Timo w krzesełku dla dzieci, a sama poszła złożyć zamówienie.
- Duża kawa, lody miętowe i rurka z kremem- powiedziała patrząc na wiszące nad kasjerką menu
- Dobrze. Razem będzie 14,50- blondynka uśmiechnęła się w stronę Kim- gdy zamówienie będzie gotowe przyniosę je do stolika
Dziewczyna spokojnym krokiem wróciła do synka. Usiadła naprzeciw niego rozglądając się po wystawach sklepowych w oczekiwaniu na kawę i słodkości. Po krótkiej chwili przerażona odwróciła się w stronę synka. Wydawało jej się, że właśnie zauważyła Maxa. Serce zaczęło jej mocniej bić z przerażenia. Nie myliła się. To był on. Kim miała nadzieję, że były chłopak nie zauważy jej i przejdzie dalej lecz to by było za piękne. Już się podnosiła i chciała wyjść, ale on ją zatrzymał.
- Czekaj- odparł bardzo spokojnie, co było dosyć dziwne- pogadajmy. Przybywam w dobrych zamiarach...- starał się ją uspokoić
- O czym ty chcesz jeszcze rozmawiać?- popatrzyła na niego srogo, w tej chwili uważała, że najlepszą obroną będzie atak
- O Timo, nie uważasz, że powinniśmy sobie wszystko na spokojnie wyjaśnić- usiadł obok ucieszonego synka
- Teraz nagle cię obchodzi syn?- powiedziała z pogardą
- Kim, wiem, że postąpiłem jak palant, zostawiając ciebie samą z małym, ale spanikowałem. Bałem się cholernie, że pokocham go, a chwile później umrze i nie będę mógł sobie z tym poradzić. Był taki mały, słaby i bezbronny- złapał synka za rączkę, chłopiec uśmiechnął się szeroko do niego i zaczął coś gaworzyć pod nosem- słuchaj- zwrócił się do przerażonej dziewczyny- nasze sprawy zostawmy sobie na później, a Timo to nasz syn i nie zmienisz tego, a on nie jest przedmiotem, który będziemy sobie wyrywać z rąk i sama dobrze wiesz, że mały nie jest niczemu winny. To sprawa tylko i włącznie między nami.
- Skąd takie nagłe zainteresowanie synem?- nie kryła zdziwienia- co z tego masz?
- Nic. Nie chce po prostu pozwolić, żeby Timo wychowywał się bez ojca- popatrzył na nią smutnym wzrokiem. Znała go na tyle, że wiedziała kiedy kłamie. Była zdziwiona, że tym razem chłopak mówi prawdę
- Słuchaj, a skąd mam wiedzieć czy za jakieś czas jednak nie stwierdzisz, że ojcostwo nie jest dla ciebie i znów zapomnisz o nim. Spróbuj mnie zrozumieć. Nie chce go narażać na takie rzeczy. Poza tym Timo już ma ojca- poinformowała go, w duchu triumfując małe zwycięstwo
- Wiem, mama mi mówiła- skwitował to niezadowolony- ale to ja jestem jego ojcem, a nie on...
- Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Najpierw nasyłasz na mnie swoją matkę, teraz to- wręczyła synkowi rurkę z kremem
- Czekaj- odparł bardzo spokojnie, co było dosyć dziwne- pogadajmy. Przybywam w dobrych zamiarach...- starał się ją uspokoić
- O czym ty chcesz jeszcze rozmawiać?- popatrzyła na niego srogo, w tej chwili uważała, że najlepszą obroną będzie atak
- O Timo, nie uważasz, że powinniśmy sobie wszystko na spokojnie wyjaśnić- usiadł obok ucieszonego synka
- Teraz nagle cię obchodzi syn?- powiedziała z pogardą
- Kim, wiem, że postąpiłem jak palant, zostawiając ciebie samą z małym, ale spanikowałem. Bałem się cholernie, że pokocham go, a chwile później umrze i nie będę mógł sobie z tym poradzić. Był taki mały, słaby i bezbronny- złapał synka za rączkę, chłopiec uśmiechnął się szeroko do niego i zaczął coś gaworzyć pod nosem- słuchaj- zwrócił się do przerażonej dziewczyny- nasze sprawy zostawmy sobie na później, a Timo to nasz syn i nie zmienisz tego, a on nie jest przedmiotem, który będziemy sobie wyrywać z rąk i sama dobrze wiesz, że mały nie jest niczemu winny. To sprawa tylko i włącznie między nami.
- Skąd takie nagłe zainteresowanie synem?- nie kryła zdziwienia- co z tego masz?
- Nic. Nie chce po prostu pozwolić, żeby Timo wychowywał się bez ojca- popatrzył na nią smutnym wzrokiem. Znała go na tyle, że wiedziała kiedy kłamie. Była zdziwiona, że tym razem chłopak mówi prawdę
- Słuchaj, a skąd mam wiedzieć czy za jakieś czas jednak nie stwierdzisz, że ojcostwo nie jest dla ciebie i znów zapomnisz o nim. Spróbuj mnie zrozumieć. Nie chce go narażać na takie rzeczy. Poza tym Timo już ma ojca- poinformowała go, w duchu triumfując małe zwycięstwo
- Wiem, mama mi mówiła- skwitował to niezadowolony- ale to ja jestem jego ojcem, a nie on...
- Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Najpierw nasyłasz na mnie swoją matkę, teraz to- wręczyła synkowi rurkę z kremem
- Matka, to nie był mój pomysł. Powiedziała mi dopiero jak od ciebie, to znaczy od was wróciła- uśmiechnął się, panowała niezręczna cisza- nie wymagam od ciebie natychmiastowej odpowiedzi, ale proszę cię o to żebyś się nad tym wszystkim zastanowiła, tylko tyle. Uszanuję każdą decyzję.
- W takim razie zacznij od odwołania nadesłanej apelacji- odparła sucho
- Jeszcze dzisiaj zadzwonię do adwokata- złapał ją opuszkami palców za dłoń. Wpatrywał się w jej ciemne, śliczne oczy. Lecz gdy tylko ich spojrzenia się spotykały dziewczyna gwałtownie odwracała głowę.
Gdy wróciła do domu. Zaniepokojona Ronnie już na nią czekała w salonie. Poderwała się z fotela jak tylko ujrzała przyjaciółkę w drzwiach. Popatrzyła na nią smutnym wzrokiem i zaczęła rozmowę.
- W takim razie zacznij od odwołania nadesłanej apelacji- odparła sucho
- Jeszcze dzisiaj zadzwonię do adwokata- złapał ją opuszkami palców za dłoń. Wpatrywał się w jej ciemne, śliczne oczy. Lecz gdy tylko ich spojrzenia się spotykały dziewczyna gwałtownie odwracała głowę.
***
Gdy wróciła do domu. Zaniepokojona Ronnie już na nią czekała w salonie. Poderwała się z fotela jak tylko ujrzała przyjaciółkę w drzwiach. Popatrzyła na nią smutnym wzrokiem i zaczęła rozmowę.
- Kim, wiem i przepraszam- chwyciła przyjaciółkę za dłonie, ścisnęła je mocno i popatrzyła jej w oczy
- Wiesz, że nie mogę być na ciebie wściekła. Nawet gdybym chciała to nie potrafię- przytuliła Ronnie do siebie- ale pozwól mi załatwiać takie sprawy na spokojnie i samej- przeszyła Ron morderczym wzrokiem
- Obiecuje, że już w nic się nie będę wtrącać- przyłożyła dłoń do piersi uśmiechając się
- Chyba sama w to nie wierzysz- Kim śmiała się do rozpuku. Przebrała synka w dresy, a sama zasiadła w swojej sypialni przy biurku. Otworzyła delikatnie swojego laptopa, wzięła głęboki oddech i usiłowała połączyć się z Tomem przez skypa. Po kilkunastu sekundach ujrzała swojego ukochanego na monitorze. Bezwarunkowy uśmiech pojawił się u niej na twarzy- Hej- zaczęła nieśmiało machając do chłopaka- co u was?
- Wszystko w porządku- odpowiedział odpychając Billa od komputera- mała chyba musimy pogadać- odparł stanowczo
- Ile razy cię prosiłam, żebyś tak do mnie nie mówił- oburzyła się lekko. Nienawidziła kiedy tak do niej mówił- tak to sobie mów do swoich dziwek które zamawiasz do pokoju, a nie do mnie....
- Znowu zaczynasz? Dlaczego ty tak bardzo mi nie ufasz dziewczyno?!- krzyknął na cały hotelowy pokój- to chyba ty mi wszystkiego nie mówisz, to nie ja mam jakieś tajemnice...
- Tom, to nie żadne tajemnice, po prostu nie chciałam cie denerwować. I tak byś nam nie mógł pomóc- wiedziała, że przesadziła z wcześniejszą wypowiedzią więc starała się powstrzymywać się od złośliwych komentarzy
- A nie uważasz, że skoro jesteśmy w związku to powinniśmy sobie mówić o wszystkim?- spytał starając się zachować resztki spokoju
- A ty jej niby o wszystkim mówisz- w oddali usłyszała zdziwiony głos Billa
- Wiesz, że nie mogę być na ciebie wściekła. Nawet gdybym chciała to nie potrafię- przytuliła Ronnie do siebie- ale pozwól mi załatwiać takie sprawy na spokojnie i samej- przeszyła Ron morderczym wzrokiem
- Obiecuje, że już w nic się nie będę wtrącać- przyłożyła dłoń do piersi uśmiechając się
- Chyba sama w to nie wierzysz- Kim śmiała się do rozpuku. Przebrała synka w dresy, a sama zasiadła w swojej sypialni przy biurku. Otworzyła delikatnie swojego laptopa, wzięła głęboki oddech i usiłowała połączyć się z Tomem przez skypa. Po kilkunastu sekundach ujrzała swojego ukochanego na monitorze. Bezwarunkowy uśmiech pojawił się u niej na twarzy- Hej- zaczęła nieśmiało machając do chłopaka- co u was?
- Wszystko w porządku- odpowiedział odpychając Billa od komputera- mała chyba musimy pogadać- odparł stanowczo
- Ile razy cię prosiłam, żebyś tak do mnie nie mówił- oburzyła się lekko. Nienawidziła kiedy tak do niej mówił- tak to sobie mów do swoich dziwek które zamawiasz do pokoju, a nie do mnie....
- Znowu zaczynasz? Dlaczego ty tak bardzo mi nie ufasz dziewczyno?!- krzyknął na cały hotelowy pokój- to chyba ty mi wszystkiego nie mówisz, to nie ja mam jakieś tajemnice...
- Tom, to nie żadne tajemnice, po prostu nie chciałam cie denerwować. I tak byś nam nie mógł pomóc- wiedziała, że przesadziła z wcześniejszą wypowiedzią więc starała się powstrzymywać się od złośliwych komentarzy
- A nie uważasz, że skoro jesteśmy w związku to powinniśmy sobie mówić o wszystkim?- spytał starając się zachować resztki spokoju
- A ty jej niby o wszystkim mówisz- w oddali usłyszała zdziwiony głos Billa
- Zamknij się!- cisnął w brata puszką po coli
- Tom- chrząknęła- możemy wróci do rozmowy?- chłopak znacząco pokiwał głową- widziałam się dzisiaj z nim. I myślę, że udało mi się wszystko załagodzić i załatwić
- Spotkałaś się z nim sama?!- w tym momencie wybuchł złością, widziała to po jego oczach
- Nie z Timo i tysiącem innych ludzi kręcących się po galerii, wpadłam na niego przypadkiem...- tłumaczyła się. Rozłączył się. Na ekranie widniało powiadomienie "Tom K. rozłączył się". Uderzyła mocno pięścią w biurko. Wiedziała, że tak to się skończy. Dlatego też nie chciała poruszać tematu Maxa. Zdawała sobie sprawę z tego, że Tom jest cholernie o nią zazdrosny, choć dziewczyna nie dała mu ani razu do tego powodu w odróżnieniu do niego. Jest w niego wręcz zapatrzona i widać po jej zachowaniu, że nawet nie jest zainteresowana żadnym innym mężczyzną.
- Tom- chrząknęła- możemy wróci do rozmowy?- chłopak znacząco pokiwał głową- widziałam się dzisiaj z nim. I myślę, że udało mi się wszystko załagodzić i załatwić
- Spotkałaś się z nim sama?!- w tym momencie wybuchł złością, widziała to po jego oczach
- Nie z Timo i tysiącem innych ludzi kręcących się po galerii, wpadłam na niego przypadkiem...- tłumaczyła się. Rozłączył się. Na ekranie widniało powiadomienie "Tom K. rozłączył się". Uderzyła mocno pięścią w biurko. Wiedziała, że tak to się skończy. Dlatego też nie chciała poruszać tematu Maxa. Zdawała sobie sprawę z tego, że Tom jest cholernie o nią zazdrosny, choć dziewczyna nie dała mu ani razu do tego powodu w odróżnieniu do niego. Jest w niego wręcz zapatrzona i widać po jej zachowaniu, że nawet nie jest zainteresowana żadnym innym mężczyzną.
***
Jak zwykle przesadził. Wiedział o tym, ale tak bardzo bał się o to, że Max może zająć jego miejsce, że zupełnie nie wiedział co robi. Każdy temat związany z byłym chłopakiem Kim był dla niego drażniący.
Dlaczego?
Może dla tego, że zdaje sobie sprawę z tego iż na świecie pojawił się mały Timo, który jakby nie patrzeć nie jest tylko synem Kim, ale również Maxa i choćby bardzo chciał czasu nie cofnie.
Rzucił laptop w kąt i opadł zły na łóżko. Chciał wydrzeć się na całe gardło i oznajmić światu jakim jest durniem, ale do pokoju hotelowego właśnie weszli jego przyjaciele i musiał się powstrzymać.
- A temu co?- spytał głupkowato Gus
- Kim..- Bill wzruszył ramionami i wyszedł na taras wraz z kolegami zostawiając Toma samego.
Tak bardzo ją kochał. Jak jeszcze nikogo przedtem. Nigdy jeszcze nie stracił głowy na tak długo dla żadnej. Ona jest dla niego wyjątkowa, lecz czasem wydaje mu się, że Kim jest z nim ze względu na sentyment do niego. W końcu był jej pierwszym....
***
[ Kartka z kalendarza - 23 kwietnia 2010 ]
[ dziękuje Liz :* od dziś jesteś moim bogiem i będę cię czcić do końca moich dni ]
Prowadził ją nieśpiesznie po schodach w kierunku piwnicy. Korytarz był kompletnie pusty, a dodatkowo oświetlony przez jedną żarówkę i mimo, że wciąż trzymał ją za rękę – wyczuł lekkie drżenie.
- Jestem tu, kochanie. – powiedział kojącym szeptem, na co dziewczyna posłała mu niepewny uśmiech i mocniej ścisnęła jego dłoń. Próbowała tym gestem dać mu do zrozumienia, że wcale się nie boi, jednak panika jaka ją w tej chwili ogarniała, wzbierała na sile coraz bardziej. Nigdy nie lubiła ciemnych pomieszczeń i przeważnie unikała ich, jak ognia, ale ufała mu i wiedziała, że nigdy by jej nie skrzywdził.
Stwierdził, że ma dla niej małą niespodziankę, a ponieważ zawsze je uwielbiała – nie miała nic przeciwko temu, by dać się prowadzić.
Chwilę potem zatrzymali się przy
jakichś drzwiach, a chłopak przekręcił klucz w zamku i puścił
ją przodem. Uśmiechał się tajemniczo i przez moment miała
wrażenie, że coś kombinuje. Zdążyła jedynie przekroczyć próg,
kiedy widok przed nią totalnie zaparł dech w jej piersi. Oczy
dziewczyny rozszerzyły się, a usta mimowolnie uchyliły z szoku,
jaki ją ogarnął.
Całe pomieszczenie oświetlone było
przez dziesiątki zapalonych świec rozstawionych w różnych
miejscach na szafkach, podłodze i stoliku, a rozsypane gdzieniegdzie płatki czerwonych róż dopełniały magię, jaka tu
zagościła. Dokoła nich unosił się przyjemny zapach, a ona nagle
nie mogła skojarzyć, co jej to przypomina. W tle leciała jakaś
spokojna muzyka, która w tej chwili idealnie współgrała z całym
widokiem.
Spojrzała na Toma z mocno bijącym
sercem. Wciąż uśmiechał się pod nosem i tylko ją obserwował,
kiedy wolnym krokiem zbliżała się do przystrojonej płatkami róż
kanapy. Patrzył, jak niepewnie przesuwa dłonią po wezgłowiu, jak
siada na niej delikatnie i jak przez jej twarz przemyka prawie nie
zauważalny cień uśmiech. Nie odezwała się nawet jednym słowem,
prawdopodobnie z powodu szoku, ale nie przeszkadzało mu to.
Widział, jak jej oczy rozjaśniają
się radośnie, kiedy podszedł bliżej i zza stolika wyciągnął
starą gitarę.
Muzyka nagle ucichła, a pomieszczenie
wypełnił łagodny dźwięk szarpniętych strun.
Obserwowała z jak wielkim skupieniem i
zaangażowaniem przesuwał palcami po instrumencie. Robił to płynnie
i z największą delikatnością, na jaką tylko było go stać.
Zupełnie tak, jakby składał hołd każdej kolejnej nucie. Serce
wciąż biło jej niesamowicie szybko i nagle zdała sobie sprawę,
że chłopak zaczął cichutko śpiewać.
Dotykasz mych zmęczonych
oczu,
Nakreślasz mapę mojej twarzy, linia po linii
i jakoś starzenie się wydaję się w porządku.
Słucham uważnie, bo nie jestem mądry.
Ubierasz swoje myśli w dzieła sztuki
i one wiszą na ścianach mego serca
Nakreślasz mapę mojej twarzy, linia po linii
i jakoś starzenie się wydaję się w porządku.
Słucham uważnie, bo nie jestem mądry.
Ubierasz swoje myśli w dzieła sztuki
i one wiszą na ścianach mego serca
Nie umiała rozpoznać tej piosenki, a
jednak teraz brzmiała dla niej znajomo. Jego miękki i lekko
zachrypnięty głos niósł się echem po pomieszczeniu i wypełniał
całe jej ciało, a ona, jak zahipnotyzowana patrzyła, jak chłopak
przymyka oczy poddając się melodii.
Może i nie mam najdelikatniejszego dotyku,
Może nie wypowiadam tak pięknych słów.
I mimo, że może nie wyglądam na zbyt wiele
Jestem Twój
Przyłożyła dłoń do ust
zachłystując się powietrzem i wstrzymała oddech. Każdy kolejny
wers wpijał się mocniej w jej serce, a ona starała się oddychać,
jak najciszej, by tylko nie zburzyć aury, jaką tworzył.
I mimo, że moje
krawędzie mogą być ostre,
Nigdy nie czuję, że jestem wystarczająco dobry.
To może nie wyglądać na zbyt wiele,
ale jestem Twój
Nigdy nie czuję, że jestem wystarczająco dobry.
To może nie wyglądać na zbyt wiele,
ale jestem Twój
Niespodziewanie uniósł na nią swoje
czekoladowe tęczówki. Ich spojrzenia się spotkały, a ona
wstrzymała oddech. Teraz śpiewał już tylko dla niej.
Objęłaś moją
duszę,
Pokochałaś mój umysł.
Pokochałaś mój umysł.
Jesteś jedynym
aniołem w mym życiu
Jestem Twój...
Odłożył gitarę na bok, nie
odrywając od niej wzroku. Czuł się w tej chwili bardzo niepewnie.
Przed nią pierwszą obnażył swoją duszę i bał się reakcji,
jaka mogłaby go czekać. Ale ona się nie poruszyła, nie wyśmiała
go, nie nakrzyczała. Zwyczajnie patrzyła mu prosto w oczy i dopiero
teraz dostrzegł płynące po jej rumianych policzkach łzy.
Przysunął się bliżej, bez słowa
dotykając jej twarzy. Uśmiechnął się do niej niepewnie, a ona
otworzyła usta, by zareagować w jakikolwiek sposób.
Nie umiała. Zwyczajnie zabrakło jej
słów i przełknęła ślinę zdając sobie sprawę, jak bardzo
zaschło jej w gardle.
- Tom, ja... – dolna warga zadrżała jej, kiedy starała się złożyć jakieś zdanie.
- Ćśś... – przyłożył jej palec
do ust. – Nic nie mów, kochanie... – pokręcił tylko głową i
zbliżył się jeszcze bardziej. – Kocham Cię, Kim...
Te słowa sprawiły, że po jej ciele przepłynął dziwnie przyjemny dreszcz, którego jeszcze nigdy wcześniej nie czuła. Posłała mu lekki uśmiech, a on tak po prostu pochylił się nad nią i połączył ich wargi w tak długo wyczekiwanym pocałunku.
W tamtej chwili oboje zdali sobie
sprawę, że nigdy w życiu nikogo nie kochali tak bardzo, jak siebie
nawzajem.
Całował delikatnie, całował
nieśmiało, całował całym sobą.
Chciał jej tym pocałunkiem
uświadomić, ile dla niego znaczy. Jego świat zamykał się w jej
osobie i nikogo nigdy nie pragnął tak bardzo, jak jej. Serce zabiło
mu szybciej, kiedy to ona na chwilę przejęła inicjatywę,
splatając ich języki.
Wariowała. Kolczyk w jego dolnej
wardze działał na nią prawie tak mocno, jak on sam i jęknęła,
kiedy dłonie chłopaka wsunęły się pod materiał jej bluzki.
Na kilka sekund oderwali się od
siebie, a Tom przyłożył czoło do jej czoła. Oboje oddychali
płytko i zdecydowanie szybciej niż na początku. Przełknęła
ślinę patrząc w jego roziskrzone czekoladowe tęczówki, a nieme
pytanie wypływające z ich wnętrza uderzyło w nią, jak obuchem.
Zagryzła wargę czując niesamowite dreszcze pod wpływem jego
dotyku na swoich nagich biodrach.
Ponownie wpił się w jej usta, tym
razem znacznie namiętniej i mocniej. Przyjęła go z otwartymi
ramionami i nawet się nie zawahała, kiedy popchnął ją lekko do
tyłu. Ułożyła się wygodnie na kanapie, nie przerywając
pocałunku i pozwoliła mu nad sobą zawisnąć.
- Kochaj się ze mną, Kim... – tchnął prosto w jej usta, a ona poczuła, jakby całe jej ciało oblała gorąca fala podniecenia. Dotarło do niej, że naprawdę tego chciała i mimo swojego braku doświadczenia – zaufała mu.
Poddawała się każdemu kolejnemu ruchowi. Pozwoliła, by rozpiął jej bluzkę i odrzucił ją gdzieś na podłogę. Pozwoliła, by składał czułe pocałunki na jej szyi, obojczykach i dekolcie. W tym momencie była w stanie pozwolić mu na wszystko. Tak po prostu. Z miłości.
Jęknęła, kiedy delikatne wargi Toma
zacisnęły się na jej sutku i dopiero teraz tak naprawdę
zrozumiała, że to się dzieje naprawdę... To wcale nie był sen, a
on nie był jedynie wymysłem jej wyobraźni. Istniał. Tutaj, teraz,
tylko z nią i pragnął jej, jak jeszcze nigdy nikogo.
Widział w jej oczach strach, gdy
przejeżdżając dłonią po nagim brzuchu dziewczyny, zatrzymał ją
na guziku od spodni. Przygryzła wtedy wargę i nieco niepewnie
lustrowała spojrzeniem każdy jego ruch.
- Nie skrzywdzę cię.
W jego głosie wyczuła obietnicę, która sprawiła, że na jej ustach pojawił się nieznaczny uśmiech. Zaufała mu. Tym razem w zupełności.
Tamtej nocy spełniły się wszystkie
jego najskrytsze marzenia. Kochali się godzinami i ani na chwilę
nie zamierzali tego przerywać. Ich ciała tak idealnie ze sobą
współgrały, jakby bez siebie nie mogły istnieć.
Nie czuła bólu. Może tylko przez
chwilę, ale on się nie spieszył. Robił wszystko powoli,
delikatnie, by mogła wyczuć każde doznanie i każdą najmniejszą
emocje.
Nie całowali się. Ich usta jedynie
ocierały się o siebie. Oddechy mieszały w jeden, a serca wypełniła
nieskończona miłość.
Miłość, która miała przetrwać
wszystko,
miłość, która miała ich uleczyć,
miłość, która miała pokonać przeciwności losu...
miłość, która miała ich uleczyć,
miłość, która miała pokonać przeciwności losu...
[ koniec ]
***
- Powiedz mi- zapłakana Kim weszła do sypialni swojej przyjaciółki- co ja robię źle?
- Tommm?- spytała spoglądając na nią- mycho no i co ja mam ci powiedzieć, nawet nie wiem- podbiegła do niej obejmując ją mocno- jesteście tacy sami, żadne z was nie potrafi ustąpić
- Czy już do końca mojego życia każda wzmianka o Maxi będzie się tak kończyć?- załkała wtulając się w przyjaciółkę
- Ja mu się wcale nie dziwie- przerażona Kim spojrzała na blondynę- Boi się o swoją pozycje. On nie jest głupi i zdaje sobie sprawę, że Max zawsze będzie ojcem małego i zawsze będzie dla ciebie coś znaczył- otuliła ją kocem i posadziła na swoim łóżku
- Przecież ja mu nie daje nawet powodu do zazdrości...- stwierdziła
- Słuchaj, Bill za każdym razem powtarza mi, że jest w szoku. Tom nigdy nie poświęcał tyle czasu jednej dziewczynie. A w słowniku braci Kaulitz oznacza to nic innego jak to, że cię kocha- oparła głowę o bark dziewczyny
- Ronn?- Kim gwałtownie odwróciła się do przyjaciółki- przecież z Billem widziałaś się zaledwie kilka razy- na twarzy brunetki zawitała mina #24 - lekko skrzywiona i zamyślona
- No tak więc właśnie mówię- zmieszała się odwracając głowę
- Nie wierzę. Biednego Billa też już zdążyłaś wykorzystać?- oburzona spojrzała na Ronn, która w tym momencie chciała się zapaść pod ziemię lub chociaż uciec przed przyjaciółką do szafy- kiedyś ty zdążyła to zrobić?
- To chyba on mnie- prychnęła zakrywając się poduszką ze wstydu, czuła jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce
- W sensie, że jesteście razem?- nie kryła zdziwienia
- No jakby ci to powiedzieć- zaczęła, drapiąc się delikatnie po karku i krzywiąc się na twarzy- chyba tak!- pisnęła cicho- jezu! Jestem dziewczyną Billa Kaulitza- zapiszczała. Dopiero teraz to do niej tak naprawdę dotarło.
- No tego mi jeszcze brakowała. Zakochana Ronn i obrażony Tom. Kuźwa no po prostu świetnie- uderzyła dłonią w ramę łóżka
- Myślałam, że się ucieszysz..- Ronnie lekko posmutniała reakcją przyjaciółki
- Pewnie, że się cieszę głupku!- przytuliła ją mocno, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha- A Kaulitz wie?- spytała prześmiewczo
- Nie- speszyła się- chyba jeszcze nie wie...
- Nie może być!- Kim klasnęła w ręce ze szczęścia- przecież oni mówią sobie wszystko- brunetka pomimo szczerej radości ze szczęścia Ronn nie potrafiła tego okazać. Cały czas po głowie chodziła jej rozmowa z Tomem.
***
Pomimo obecności brata i przyjaciół czuł się samotny. Brakowało mu jej. Chciał do niej podbiec.Przytulić. Przeprosić, a co najważniejsze umocnić ją w przekonaniu, że jest tą jedyną.
Leżał w hotelowym łóżku. Sam. Jeszcze rok temu sam by w to nie uwierzył. Zawsze kręciło się koło niego wiele dziewczyn. Z wieloma spał. A teraz? Nawet ich nie dostrzegał, wiedział, że są, że po każdym koncercie wyczekują pod hotelem, aż zejdzie do nich i z tłumu wybierze jedną z nich.
Nawet w snach nie przypuszczał, że zmieni się, aż tak bardzo. Że porzuci swój dotychczasowy styl życia. Dla niej. Mógłby za nią zginąć. Przyjąć najcięższe ciosy od losu.
Nie mógł zasnąć. Kręcił się uporczywie po łóżku. Pewnym ruchem podniósł się z łóżka i wyszedł na taras zaczerpnąć świeżego powietrza. Oparł się o metalową barierkę, powolnym ruchem wyciągnął telefon z tylnej kieszeni w spodniach. Wziął głęboki oddech i wykręcił dobrze mu znany numer. Po kilku sekundach odebrała.
- Przepraszam- odparł cicho wzdychając- wiem jestem dupkiem, zazdrosnym kretynem...
- Jeszcze żeby było o kogo- westchnęła smutno
- Każdy facet który kręci się przy tobie jest potencjalnym zagrożeniem- powiedział przyciskając słuchawkę do ucha i opadając na fotel- co ja na to poradzę...
- A zastanowiłeś się po co mi każdy jak mam ciebie?- zaśmiała się zalotnie
- A kto by cie tam wiedział- parsknął śmiechem. Dosłownie w jednym momencie całe napięcie z niego zeszło. Usłyszał jej subtelny śmiech w słuchawce. To mu wystarczyło.
- I kto to mówi Kaulitz- skwitowała- czy ty wiesz, że Ronn i twój brat się spotykają?- szepnęła do telefonu tak aby przyjaciółka nie usłyszała
- Co? Nie możliwe, powiedziałby mi o tym- odparł zdziwiony- zawsze mi o wszystkim mówi..
- To poczekaj, bo, aż jestem ciekawa kiedy i jak c o tym powie- przysiadła na łóżku
- Jak mały? Śpi już?- spytał po chwili
- Tak, Ronnie mu bajki czyta, więc myślę, że zaraz powinien zasnąć- odparła spokojnie
- Tęsknię za tobą- wyszeptał do słuchawki
- To dopiero kilka dni, aż się boje co będzie jak wrócisz- zachichotała
- Oddam Timo do twojego ojca, a ciebie nie wypuszczę z łóżka przez trzy dni, potem może jakieś wakacje na bezludnej wyspie..- uśmiechnął się pod nosem
Niechętnie zakończył rozmowę z ukochaną. Położył się w swoim łóżku. Przykrył kołdrą po sam nos i zaczął rozpamiętywać.
Nie wypłaci się do końca swojego życia losowi za to, że na jego drodze kilka lat temu stanęła Kim. Wówczas skromna i skryta, to on zauważył w niej potencjał i dostrzegł kobietę. Lecz nigdy nie przypuszczał, że stanie się kobietą jego życia.
Już wiesz, że wzruszyłam się przy wstępie na FB za podziękowanie, więc nie będę tu zanudzać o tym ;).
OdpowiedzUsuńCóż, czekałam niecierpliwie na rozwój wydarzeń między Kim, Tomem, a tym upierdliwym Maxem... No i doczekałam się ;D.
I nie, o dziwo nie płakałam ;p. Co prawda łezka zakręciła mi się w oku przy momencie romantycznego wieczoru naszej zakochanej dwójki, a tym bardziej, gdy czytałam słowa piosenki nuconej przez Toma. Ale nie beczałam tak jak ostatnio ;).
Jak dla mnie Ron zrobiła dobrze, że wzięła sprawy w swoje ręce i powiedziała o spotkaniu Maxa i Kim Tomowi. Co nie zmienia faktu, że też nie lubię jak ktoś robi coś za moimi plecami i wpieprza mi się w moje sprawy. Ale jednak pochwalam Ronn za pomysł ;)
Ciężkie emocje opuściły mnie dopiero w chwili, gdy Tom porozmawiał z Kim i przeprosił za swoje zachowanie. Wiadomo jest zazdrosny, ale mógłby się trochę hamować podobnie jak ona... Max jest ojcem, ale spieprzył sprawę, więc na jej miejscu nie dałabym mu drugiej szansy... Dziecko to nie przedmiot, który można wyrywać sobie z rąk. No ale cóż... Kim zrobi to co uważa za słuszne.
Jak dla mnie- nic dodać nic ująć jak przy każdym rozdziale ;). Czekam na trzynastkę, która mam nadzieję, że będzie szczęśliwa zarówno dla Ciebie jak i bohaterów. Weny kochanie moje! <3 ;*
Oh, kurczę, nie wiem od czego zacząć...
OdpowiedzUsuńTak, rozumiem Toma, bo w sumie ma o co być zazdrosny, ale czasami mógłby przystopować, tak samo jak Kim. Oboje mają ten swój charakter, ale powinni znaleźć wspólny język, tak żeby już zawsze mogli do siebie dotrzeć i przemówić głosem rozsądku, gdy drugiej osobie go zabraknie. Ronnie dobrze postąpiła dzwoniąc wtedy do Toma, ale mogła to też zrobić w inny sposób. Koniec końców- nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I jak to oni są razem CHYBA? Normalnie zaraz kogoś trzasnę. Przecież to pewne, że są razem, tylko żadna ze stron się jeszcze niezdeklarowała. Max wydaje mi się nazbyt optymistyczny i ugodowy, jakoś nie pasuje mi to do jego postaci, ale kto go tam wie, ludzie się zmieniają.
Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3