sobota, 10 listopada 2012

004. (…) Strach nas opętał, zatrzyma czas w sercach. Tylko mnie nie strasz, że odkochasz się...




             Siedziała na sofie, czytając jakiś beznadziejny kryminał. Co chwilę zerkała na swój lekko uwypuklony brzuch i uśmiechała się pod nosem. W pewnej chwili po salonie rozległ się dźwięk wskazujący na nową wiadomość. Z trudem zgarnęła z sofy komórkę i zerknęła na wyświetlacz. „Jutro wyjeżdżam. Możemy się spotkać?-Tom”. Zdziwiło ją to, że chłopak odważył się odezwać. Myślała dłuższą chwilę nad tym, czy odmówić, czy się zgodzić. Z cichym westchnieniem odpisała: „Będę o 18” po czym wstała, kierując swe kroki do kuchni.
             Lekko zdezorientowana wkroczyła do rodzinnego domu, szukając wzrokiem siostry. Młoda zostawiła u niej pluszaka i kilka drobiazgów po ostatnim nocowaniu.

- Lea!-Kim weszła do jadalni, nie zauważając ojca, który czytał gazetę.
- Jest u siebie-mężczyzna posłał starszej córce szeroki uśmiech, a ta gdy odwdzięczyła się tym samym gestem powlekła się w stronę schodów. Bez pukania weszła do sypialni siostry i rzeczy rzuciła na pobliski fotel. Usiadła na łóżku i poświęciła chwilę na rozmowę z Leą, która zachwycała się podpisami członków jej ukochanego zespołu.

             Jadąc na spotkanie z Tomem, prowadziła najwolniej jak się dało. Obawiała się tej konfrontacji z muzykiem, który najwyraźniej usilnie próbował nawiązać kontakt od nowa, by ich przyjaźń nabrała poprzednich barw. Gdy zatrzymała się pod okazałym hotelem, ścisnęła dłonie na kierownicy i oparła o nią czoło.

- Dasz radę-szepnęła do siebie i wysiadła z pojazdu. Skierowała się do recepcji, gdzie napotkała wysoką blondynkę.
- Czy Tom Kaulitz przebywa na terenie hotelu? Byłam z nim umówiona-uśmiechnęła się do kobiety
- Dowód-rzekła recepcjonistka, wyciągając dłoń w jej stronę. Dziewczyna podała dokument, wywracając oczami -Pokój 367, jedenaste piętro -Kim bez słowa odebrała swoją własność i podążyła do wind. Szła korytarzem, rozglądając się na prawo i lewo. 360, 361, 362, 363, 364, 365, 366…
- Jest!-szepnęła do siebie, uśmiechając się pod nosem. Gdy miała już pukać, odgłosy zza drzwi sparaliżowały ją od szyi w dół. Słychać było wyraźne jęki, krzyki i pomruki. Rozpoznała głos starszego Kaulitza i jakiejś kobiety. Wstrzymała oddech, patrząc przed siebie.
- Kim? Co ty tutaj robisz?!-obok niej pojawił się Bill. Jakby znikąd
- Wiesz, ja jednak… pójdę już-wyjąkała niewyraźnie, cofając się
- Poczekaj, to chyba nie potrwa długo-uśmiechnął się do niej łapiąc ją za rękę. Wystraszona Kim wyrwała dłoń z uścisku i schowała ręce za siebie -Poza tym, nie może to trwać Bóg jeden wie ile czasu, przecież lecimy na Malediwy!
- To już nie ma znaczenia-szepnęła rozżalona -Przekaż mu tylko że byłam. Miłego urlopu, cześć -po czym odeszła, zostawiając zdziwionego wokalistę na środku korytarza. W duchu klęła na siebie, że była tak naiwna, by się zgodzić! A on zawiódł, już nie pierwszy raz.

Bill bez wahania wkroczył do pokoju brata. Tom i jego towarzyszka szybko wskoczyli pod kołdrę - Mówiłem ci już że jesteś kompletnym idiotą?! - krzykną po czym wyszedł trzaskając drzwiami
- O czym on mówi? -spytała zdziwiona długonoga dziewczyna
- Nie wiem. Ubieraj się – powiedział ubierając spodnie i rzucając jej 100 euro – tyle powinno wystarczyć – krzykną i wybiegł za bratem – Co ty sobie w ogóle myślisz?! Wchodzisz do mnie do pokoju gdy posuwam taką laskę?! Ja ci nigdy nie przerywam! - Tom krzyczał wniebogłosy
- Kim tu była – szepną Bill i wyszedł na balkon
- Kurwa – przeklną wkurzony uderzając ręka o barierkę balkonu- zupełnie zapomniałem, że się z nią umówiłem
- I to nie pierwszy raz – wytkną mu Bill
- Co mam teraz zrobić? -spytał smutno zerkając na brata
- Zostawić ją i nie pojawiać się więcej w jej życiu. Za bardzo już namieszałeś – powiedział patrząc w niebo
- Ale ja.. - zaczął
- Tom. Nie zaczynaj...Zostaw tą ranę i nigdy więcej jej nie rozdrapuj- powiedział cicho po czym  poszedł do łazienki

**
  
             Roztrzęsiona jechała przed siebie nie zwracając uwagi na światła, przechodniów i innych kierowców w samochodach. Pozwalała, by z jej oczu wypływały słone łzy, które pokazywały w jakim jest stanie emocjonalnym. Nie panowała nad odczuciami, robiła wszystko tak, jakby na niczym jej nie zależało. W umyśle słyszała tylko jęki i pomruki zza drzwi pokoju hotelowego.
- Nienawidzę cię!-krzyknęła w lusterko wsteczne, szykując się do wyprzedzania. Jednak nie zauważyła jadącego z przeciwka białego Mercedesa i jechała prosto na czołowe. Ostatkiem sił maksymalnie skręciła w lewo, przez co wpadła w stary budynek po fabryce.

             Nieprzytomna trafiła do szpitala, gdzie od razu zajęli się jej nienarodzonym synkiem. Lekarze zabrali ją na salę operacyjną, gdzie otrzymała sporą dawkę leków przeciwbólowych i w przyspieszonym tempie zdecydowali się wykonać cesarskie cięcie. Mały Timo urodził się w połowie siedemnastego tygodnia ciąży, ważąc zaledwie 2350 gram. Został włożony do inkubatora, podpięty do respiratora i naświetlany lampami, by ustabilizować jego parametry życiowe. Kim została przewieziona na dalsze badania, a noworodek został przewieziony na oddział intensywnej terapii dziecięcej.
             Kim przesiadywała u niego całymi dniami. Była tak zrozpaczona, że ściągnęła do Niemiec Maxa. Nie wiedziała co ma robić. Oboje bardzo martwili się o synka, był taki malutki i bezbronny, a oni byli tak bezradni, niemoc ich wykańczała.

- Kim jedź do domu. Do ojca, nie chce żebyś teraz była sama, a ja przy nim zostanie – przytulił ja niepewnie
- Nie. Ja muszę przy nim zostać – oburzyła się zerkając na małego
- Posłuchaj mnie! - krzykną- siedząc tu i rycząc wcale mu nie pomożesz!

             Brunetka popatrzyła srogo na chłopaka po czym wzięła bluzę i zadzwoniła po ojca. Droga do domu była najcięższą drogą jaka kiedykolwiek pokonywała, nie wiedziała, bała się, że jak tylko przekroczy próg szpitala jej synkowi coś się stanie.

**

- Bill chodź tu na chwile! - krzykną Gustav
- Co jest? -spytał podchodząc do blondyna
- Patrz – blondyn podał przyjacielowi tablet
- To przecież to Kim?! Co z nią? -spytał wzburzony
- Napisali że dobrze, ale wiesz że on- wskazał głową na Toma- nie może tego zobaczyć – odparł nieśmiało
- Wiem..-sykną niezadowolony- ale co z dzieckiem? - spytał po chwili

             Bill bez chwili zastanowienie chwycił telefon brata i spisał numer Kim. Chciał się dowiedzieć czy ma jakiekolwiek podstawy do tego żeby niepokoić barta. Telefon odebrał jej ojciec. Wyjaśnił młodszemu Kaulitzowi całą sytuację i poprosił, żeby Tom nie pojawiał się więcej w życiu jego córki.
             Gustav po usłyszeniu wieści o Kim wzruszył tylko ramionami i poszedł dalej spać. Bill był w szoku, nie wiedział co ma zrobić, jak powie bratu o wypadku Kim ten będzie chciał do niej jechać, a jeśli mu nie powie to brat go zabije, że ukrywa przed nim tak ważne informacje. Usiadł obok brata w milczeniu. Zerkną na jego roześmiana twarz i głośno wzdychną. Położył poduszkę pod głowę i pogrążył się w milczeniu. Tak dawno nie mieli chwili tylko dla siebie. Zamkną oczy i zasną. Ze snu wyrwał go krzyk Georga.

- Tom! Szybko! Musisz to zobaczyć! - krzykną Georg wchodząc do pokoju chłopaka- Kim miała wypadek! - darł się na cały hotel
- Co?! Niemożliwe! - ockną się wstając z fotela, rzucając pada na podłogę i podchodząc do kumpla który pokazywał mu artykuł z internetu- muszę do niej jechać. Powiedz kierowcy żeby zabrał mnie na lotnisko. Idę się spakować – krzykną kierując się do torby
- Tom...-zaczął Bill – to nie jest dobry pomysł. Ja już rozmawiałem z jej ojcem. Wszystko z nią dobrze – powiedział niepewnie
- Co ty powiedziałeś?! - oburzył się, przyciskając brata do ściany- wiedziałeś o wszystkim i nic mi nie powiedziałeś?!
- Kim wróciła do Maxa, mają razem dziecko. Jej ojciec nie chce żeby znowu się wszystko spieprzyło. A ty jesteś idealnym powodem żeby im się nie udało – usiadł naprzeciwko brata
- Ale ja..- zaczął
- Jeśli ją naprawdę kochasz to zostaw ją w spokoju – powiedział wychodząc z pokoju brata
- Nigdy! - powiedział sam do siebie, zgarną bluzę, wziął torbę do ręki i wybiegł do busa

**

             Dni mijały, a stan Timo wcale się nie poprawiał. Zmartwieni młodzi rodzice wychodzili już ze skóry. Bezradność zabijała ich od środka. Kim była już na skraju wyczerpania. Max był na tyle bezczelny, że do szpitala zaczął przyprowadzać swoja nowa zdobycz.
             Po kolejnej kłótni z Maxem, o jego nowa towarzyszkę Kim siedziała sama w szpitalu przy inkubatorze, gdy nagle wydawał jej się, że widziała przebiegającego Toma. Obejrzała się do okola i znów zanurzyła swój wzrok w synku.

- Hej- usłyszała za sobą drżący głos
- Co ty tu robisz?- zdziwiła się widząc Toma – a Malediwy? - spytała
- Mogą poczekać – kucną przy niej – są ważniejsze rzeczy...

„ I widzisz go, wysokiego, w szerokiej siwej bluzie z kapturem na głowie,w szerokich spodniach i zajebiście aroganckim spojrzeniu, które paraliżuje każdą część Twojego ciała i wiesz, że chciałabyś go mieć dla siebie, już tak na zawsze”

- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz – uśmiechną się szeroko przytulając brunetkę
- Boje się, że go stracę – rozkleiła się
- Nie stracimy go – uśmiechną się najszerzej jak tylko umiał, po czym pocałował ją delikatnie
- Dziękuje – wyszeptała wtulając się w chłopaka

             Około godziny dwudziestej oboje wrócili do domu Kim. W domu było ciemno i cicho. Na lodówce wisiała kartka” Jestem u Konrada. Zerwałam już z Kamilem i Robertem. Wrócę za dwa dni. Kocham cie ;* - Ronnie”

- No to jesteśmy sami – uśmiechnęła się Kim czytając ową kartkę
- Może nie będę ci przeszkadzał? - zaczął – powiedz tylko słowo, a pojadę do hotelu
- Nie. Zostań – powiedziała zerkając na lekko skrępowanego Toma

             Nareszcie mieli czas tylko dla siebie. Mogli ma spokojnie wyjaśnić sobie wszystkie niejasności. Oboje nie zdawali sobie nawet sprawy jak bardzo było im to potrzebne.

- Kumple cię nie zabiją za to że tu jesteś? -spytała niepewnie
- Nie – zaśmiał się – mamy dwa tygodnie wolnego
- Powiedz mi tak szczerze po co tu przyjechałeś – wypaliła bez zastanowienia
- Żeby cie odzyskać – powiedział delikatnie całując jej pokiereszowana szyję
- Ale po co? A tamta dziewczyna z hotelu? - dopytywała się
- To była córka właściciela studia nagraniowego. Gdybym tego nie zrobił to nie moglibyśmy wejść do studia po powrocie. Jej ojciec zrobi wszystko co tylko chce jego ukochana, rozpuszczona córeczka – wyjaśnił jej zajście które miało zdarzenie w hotelu
- Naprawdę nic dla ciebie to nie znaczyło? -spytała przysuwając się do chłopaka
- Oczywiście – szepnął obdarowując ją jeszcze większą ilością pocałunków

             Brunetka nie sprzeciwiała się poczynaniom Toma. Z każdym pocałunkiem nabierała ochoty na więcej i więcej. Tak bardzo za nim tęskniła, za jego zapachem, dotykiem, smakiem. Gdy Kim zdecydowanie pocałowała chłopaka od razu sprawa nabrała większego znaczenia. Wtedy już wiedzieli, że oboje chcą tego samego. Jednak nie było im to dane. Gdy zaczęli powoli zdzierać z siebie ubrania do domu wbiegła zapłakana Ronnie.

- Mówiłam ci już, że wszyscy faceci są tacy.. - przerwała wchodząc do salonu i widząc na wpół rozebranego lub jak kto woli na wpółubranego Toma
- Sami ? - dodała speszona Kim
- To ja idę do siebie- powiedziała zaczerwieniona Ronnie biegnąc do swojego pokoju
- Pojadę do hotelu – uśmiechną się – chyba musicie sobie pogadać – pocałował ją w czoło ubierając z powrotem koszulkę
- Zadzwonię jutro – powiedział całując dziewczynę na pożganie
- Tylko nie zapomnij – uśmiechnęła się zamykając za nim drzwi
- Kim! - do salonu weszła oburzona Ronnie – a co z Maxem? -spytała siadając na kanapie
- Powiedzmy, że Max ma teraz już inny obiekt swoich westchnień – wyjaśniła przyjaciółce całą sprawę z Maxem i jego nową dziewczyną
- A on? Nie boisz się, że to tylko przelotnie? -spytała niepewnie
- Nawet jeśli to teraz tego potrzebuje – odpowiedziała idąc do swojej sypialni


„...Byłeś przecież inny niż inni,
jakiś specjalny.
Miałeś swoją własną głowę,
byłeś niebezpieczny i szybki.
Skradasz się z plecami wzdłuż ściany
i zgubiłeś się gdzieś...”


             Ronnie krzątała się po kuchni. Tłukła się zaparzając sobie nocna kawę. Była rozżalona, załamana i na obecną chwilę pozbawiona jakichkolwiek innych uczuć. Wlewając wrzącą wodę do zielonego kubka, kątem oka zobaczyła zaspaną przyjaciółkę.  Odwróciła się w jej stronę szeroko się uśmiechając.

- Nie chciałam cie obudzić – powiedziała wlewając mleko do kubka z kawą i dorzucając dwie kostki trzcinowego cukru
- Spoko – uśmiechnęła się przecierając zaspane jeszcze oczy – i tak nie mogłam spać..-westchnęła zapalając lampkę w salonie i siadając na kanapie
- Przez Toma? -spytała niepewnie
- Też..- odparła smutno
- Może wam się ułoży. Zawsze możecie spróbować – pocieszała przyjaciółkę
- I jak to miałoby niby wyglądać? On w trasie, ja z Timo tutaj. Pozbawieni jakiejkolwiek prywatności. To nie wypali. Poza tym nie chce żeby przez nas miał jakieś problemy – powiedziała sięgając po książkę
- No w sumie. Kilometry to jeszcze jak cie mogę. Da się wytrzymać, ale zero prywatności to już nie zbyt – westchnęła włączając telewizor
- To tylko moje niespełnione urojenie...ja i on? Poważny związek? Nie ma sensu zaczynać czegoś co za chwile ma się rozsypać – wzdychnęła zrezygnowanie i poszła się położyć

3 komentarze:

  1. Ehh... wiedziałam, że to byłoby zbyt piękne :D Nie, no to tylko kobieta może wszystko zniszczyć, gdy już się zaczyna układać xd Zawsze musi być jakieś "ale"... Tylko, co jej to da? Spróbować zawsze można, przecież nic nie straci :D Mogłaby dać Tomowi szansę. Nie można tak zwodzić :D Świetny odcinek, fajnie przyspieszona akcja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Sprawy się potoczyły jak widzę trochę innym torem. Kim dała Tomowi czyste konto, cieszy mnie to. W końcu mogą spróbować. A nóż wyjdzie z tego coś dobrego. No i oby mały Timo miał siły! Kim ma małe wątpliwości... w sumie słuszne, ale jak nie spróbuje to się niczego nie dowie. Proste. ;)

    Pozdrawiam gorąco,

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje, że następnym razem Tom nie zapomni o jakimś umówionym spotkaniu, to byłaby totalna klapa. Wypadek...na szczęście Timo i Kim uszli z tego cało. Bóg wie, co bym zrobiła, gdybyś któremuś z nich coś zrobiła. Przynajmniej Tom przyleciał, porozmawiali sobie, wyjaśnili pare rzeczy i już miało buc tak fajnie, ale ktoś musiał wkroczyć im w połowie. Wątpliwości zawsze towarzyszą trudnym decyzją, jednak myślę, że Kim podejmie tę właściwą.

    OdpowiedzUsuń